BHP-owiec to ZŁO w czystej postaci!
„Ten wstrętny BHP-owiec znów wtrąca nam się w robotę!” „Biurowi nie znają życia i ustalają durne przepisy!” „Przez te debilne zakazy marnujemy czas!” Tego typu teksty, to w polskich zakładach pracy codzienność. Czy rzeczywiście najlepiej oddać wszystko w ręce fachowców i wolnego rynku, a selekcja naturalna zrobi swoje?
Słuchając zatrudnionych uskarżających się na durne - ich zdaniem - przepisy Bezpieczeństwa i Higieny Pracy, można dojść do wniosku, że każdy BHP-owiec jest zbójem. Pisanym przez „ch” i „u” otwarte. Odzież ochronna i kaski zostały wprowadzone tylko po to, aby pracownikom było gorąco, a zabezpieczenia urządzeń mają w dość mocno upierdliwy sposób utrudniać pracę. No bo w końcu „Co się złego może stać?”
W jednym z ostatnich artykułów na blogu - TOP 7 niezbędnych instrukcji BHP w każdej firmie!, poruszałem już tematykę pozornej absurdalności wielu zakazów. Jasne – z drukarek, niszczarek do papieru i innego popularnego biurowego sprzętu, korzystają każdego dnia miliony ludzi i jakoś żyją. Miliony ludzi także jeżdżą samochodami po drogach i żyją. W żadnym z tych przypadków nie powinniśmy unikać prewencji, bo tak liczba wypadków drogowych, jak i tych przy pracy istnieje i istnieć będzie wciąż.
I o ile całkowite zlikwidowanie wszystkich wypadków możliwe jest tylko w bajkach, to o tyle wszystkie te nasze instrukcje BHP, zabezpieczenia czy środki ochrony osobistej, mają zminimalizować ilość niebezpiecznych sytuacji. Wystarczy od czasu do czasu posłuchać radia, odpalić wiadomości w TV czy przewertować popularne portale informacyjne, aby zobaczyć skutki powtarzania „Co się złego może stać?” i ignorowania podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Wbrew pozorom nie tylko totalny brak wyobraźni powoduje luźne podejście do przestrzegania zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Często zgubna okazuje się rutyna i brak przewidywania. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że żadna z 88 tysięcy osób, które zostały poszkodowane w wypadkach przy pracy w 2017 roku, nie wierzyła, że coś jej się może stać. Statystyki są jednak nieubłagane i w zatrważającej ilości przypadków zadbanie o odpowiedni stan narzędzi, środki ochrony osobistej czy odpowiednie zachowanie pracownika, sprawiłoby, że tragedii moglibyśmy uniknąć, bądź zminimalizować jej skutki. Pisałem o tym w artykule 4 (cztery!) najgorsze błędy pracowników powodujące wypadki przy pracy.
Jeszcze gorsze przerażenie budzi we mnie sytuacja, w której to nie zatrudniony, a sam pracodawca powtarza jak mantrę hasło „Co się złego może stać?” i sam ignoruje obowiązki względem pracownika. O skutkach takiego zachowania pisałem ostatnio w artykule Błędy pracodawców. To o czym powinien pamiętać każdy prezes, brygadzista czy kierownik, to oczywiście świecenie przykładem. W wielu firmach, pracownicy szczebla kierowniczego totalnie olewają szkolenia BHP (przecież mam w tym czasie tyle ważnych rzeczy do zrobienia…) oraz środki ochrony osobistej (kask zniszczy moją starannie ułożoną fryzurę!), a następnie wymagają przestrzegania wszystkich przepisów przez zatrudnionych. Taka hipokryzja nigdy nie przynosi niczego dobrego.